Z Jerzym Żenkiewiczem o tym, co w życiu zawodowym jest istotne, ale również o tzw. wartościach dodanych w grupie twórców nowoczesnych rozwiązań technologicznych oraz o miłości do historii, rozmawia Magdalena Baranowska-Szczepańska.
M.B-S.: Z wykształcenia jest Pan informatykiem i autorem kilkudziesięciu publikacji z zakresu nawigacji, telekomunikacji, infrastruktury informatycznej i aplikacji sieciowych, ale jest Pan również badaczem problematyki Kresów Wschodnich i autorem książek o tematyce kresowo-genealogicznej. Proszę powiedzieć, jak udaje się Panu łączyć te dwie – tak różne – pasje?
J.Ż: – W końcu szkoły średniej miałem problem, wybrać studia techniczne czy humanistyczne ? W mojej rodzinie od kilku pokoleń największym uznaniem cieszył się zawód inżyniera, bądź prawnika. Ostatecznie wybrałem studia techniczne. Po ukończeniu Wydziału Elektroniki Politechniki Gdańskiej byłem bardzo dobrze przygotowany do podjęcia wyzwań zawodowych. Realizowałem je przez pierwsze 5 lat w toruńskiej „Geofizyce”, a następnie przez kolejne 41 lat w Uniwersytecie Mikołaja Kopernika.
Zawsze interesował mnie „świat techniki”, jak i „świat szeroko pojętej historii”. Moje pokolenie było świadkiem fascynujących przemian techniczno-społecznych, porównywalnych do rewolucji przemysłowej z XVIII-XIX wieku. Świat techniki analogowej przekształcił się w świat techniki cyfrowej. Ostatecznej zmiany we wszystkich obszarach naszego życia dokonała technika informatyczna. Dokonująca się ewolucja w dziedzinie telekomunikacji, systemów komputerowych, infrastruktury informatycznej i aplikacji sieciowych, stała się automatycznie moją pasją inżynierską i sukcesem zawodowym.
Z drugiej strony rozum wskazywał, jak interesujący jest świat szeroko rozumianej humanistyki. Stąd zrodziła się moja druga pasja związana z historią. W rezultacie podjąłem badania z zakresu problematyki Kresów Północno-Wschodnich, bliskich historycznie mojej rodzinie. Była to również pewna forma odreagowania i ucieczki w inny świat od wielogodzinnej podstawowej pracy zawodowej.
Na szczęście udało mnie się pogodzić tak z pozoru odmienne pasje, które miały wiele punktów styczności. Przykładowo, dzięki dostępnej i rozwiniętej akademickiej infrastrukturze informatycznej i jej zasobów, mogłem zrealizować wiele badań z obszaru historii i poszukiwań genealogicznych. W wyniku tych badań napisałem kilka książek. Jedna z nich, „Litwa na przestrzeni wieków i jej powiązania z Polską”, otrzymała w 2002 roku wyróżnienie w kategorii książek popularno-naukowych.
M.B-S.: Czy pracuje Pan obecnie nad czymś nowym, zgłębia kolejny temat, odkrywa dawne dzieje, nazwiska, zdarzenia? Jeśli tak, to proszę uchylić rąbka tajemnicy i opowiedzieć o projekcie?
J.Ż: – Po przejściu na emeryturę, oprócz nawykowego śledzenia nowości i rozwoju technik IT, podróżujemy dużo z małżonką po świecie. Staram się zawsze dzielić wrażeniami z tych wyjazdów z lokalnymi społecznościami, zazwyczaj w formie wykładów i prezentacji. Przykładowo, po ostatnim naszym pobycie w Kanadzie miałem na Pałukach w Kcyni prezentację na temat historii i budowy Drogi Wodnej Świętego Wawrzyńca w Ameryce Północnej.
Nadal kontynuuję badania w zakresie polskiej społeczności XVIII-XX wieku na obszarze Żmudzi i częściowo Łotwy. Bez podawania bliższych jeszcze szczegółów, podjąłem badania historyczne z obszaru rozwoju technik budowy dróg żelaznych, infrastruktury kolejowej i mostów kratowych w Cesarstwie Rosyjskim, którego kreatorami byli Polacy. Na Dalekim Wschodzie Polacy stanowili ok. 15 % zatrudnionych na budowie kolei. Inspiracją do tych badań był mój dziadek, inżynier Józef Żenkiewicz, generał major dróg komunikacji. Był on budowniczym m.in. kolei żelaznych Orenburg-Taszkent i Transsyberyjskiej. W XIX wieku mieliśmy doskonale funkcjonującą warszawską fabrykę „K. Rudzki Ska”, produkującą nowoczesne stalowe konstrukcje mostowe. Prawie w całości produkcja była skierowana na rynek rosyjski. Znaczną część wyprodukowanych konstrukcji stalowych transportowano lądem do Odessy. Stamtąd płynęły statkami przez Ocean Indyjski, Morze Ochockie do ujścia rzeki Amur i dalej Amurem w okolice Chabarowska. Część z nich trafiała pod jurysdykcję dziadka.
Dlatego w uzupełnieniu do prowadzonych badań planowałem odbyć podróż koleją transsyberyjską i dotrzeć do terenów amursko-zabajkalskich. Niestety, wcześniej z powodu pandemii a teraz politycznych muszę to odłożyć.
M.B-S.: TORMAN w Toruniu to Pana „dziecko”, jest Pan bowiem autorem koncepcji budowy światłowodowej miejskiej sieci komputerowej i przez lata był jej koordynatorem. Czy opracowując przed laty plany rozwoju sieci, spodziewał się Pan tego, co dziś się z nią dzieje?
J.Ż: – W Toruniu „zgromadziliśmy” duże doświadczenie sieciowe. W latach 1988-1992 w ramach projektu KASK koordynowanego przez prof. Daniela Bema z Politechniki Wrocławskiej, zbudowaliśmy Pomorską Akademicką Sieć Komputerową, integrującą środowiska akademickie Torunia, Bydgoszczy i Gdańska. Przy współpracy z uniwersytetem w Cambridge prowadziliśmy badania i testowaliśmy standard lokalnej sieci światłowodowej Cambridge Ring o przepustowości 10 Mb/s. Wspólnie z uczelniami niemieckimi testowaliśmy transmisję w standardzie X.25. Zbudowaliśmy w Toruniu jeden z pierwszych węzłów regionalnych sieci NASK, kierowanej w pierwszej fazie istnienia przez prof. Tomasza Hofmokla z Uniwersytetu Warszawskiego, a następnie przez dr Macieja Kozłowskiego z Centrum Astronomicznego Mikołaja Kopernika w Warszawie. Do toruńskiego węzła NASK podłączyliśmy środowiska akademickie Bydgoszczy, Olsztyna i Włocławka. Możliwie szybko Uniwersytet Mikołaja Kopernika został podłączony do globalnych struktur sieciowych typu NASK/EARN, POL 34 i PIONIER.
Na początku lat 90-tych był problem wyboru odpowiedniego standardu sieciowego. Funkcjonowały już standardy SNA/IBM, DecNet i X.25. Powstawał TCP/IP, który był jeszcze dużą niewiadomą. Postawiliśmy na niego, organizując w Toruniu 11-12 września 1991 roku pierwszą w Polsce międzynarodową konferencję i warsztaty w zakresie wdrożenia protokołu TCP/IP w naszym kraju.
Przystępując w 1993 roku do opracowania koncepcji „Miejskiej sieci komputerowej TORMAN w Toruniu”, wytyczony był już na poziomie resortowym dość klarowny plan działań w polskim środowisku akademickim. Przyjęto m.in. ramowy kierunek budowy sieci środowiskowych MAN i wyznaczono centralny ośrodek koordynacyjny, Poznańskie Centrum Superkomputerowo-Sieciowe. Istotną rolę w tym procesie odegrali: minister Małgorzata Kozłowska z Komitetu Badań Naukowych i prof. Jan Węglarz z Politechniki Poznańskiej.
Mimo posiadanego tak dużego doświadczenia sieciowego, opracowując w 1993-1994 roku koncepcję budowy i utrzymania sieci TORMAN w Toruniu, nie zdawałem sobie do końca sprawy, jaki będzie z tego finalny rezultat. Okazało się, że sieć TORMAN – podobnie jak inne akademickie sieci MAN w Polsce – była niezwykle nowatorską konstrukcją informatyczną. Przyjęta była z uznaniem przez środowisko akademicko-naukowe Torunia. Dzięki swym szerokim możliwościom usługowo-operacyjnym była również pozytywnym zaskoczeniem środowiskowym. Stała się przodującą siecią regionalną, zapewniając stabilny i szerokopasmowy dostęp do Internetu dla szeroko pojętego kręgu odbiorców z Torunia i okolic (jednostki akademicko-naukowe, administracja państwowa i samorządowa, szpitale, oświata, podmioty gospodarcze, etc).
Osiągnięcie tych rezultatów było możliwe dzięki doświadczeniu i olbrzymiemu zaangażowaniu zawodowemu kadry informatycznej z UMK i innych jednostek naukowych Torunia. Istotnym elementem powodzenia była również wypracowana ścisła współpraca zespołu sieci TORMAN z innymi sieciami MAN w ramach infrastruktury sieci PIONIER. Z górnego poziomu niezwykle istotne i pomocne było dla sieci TORMAN i pozostałych sieci MAN skuteczne działanie koordynacyjno-merytoryczne realizowane przez Radę Konsorcjum PIONIER i jej długoletnie Prezydium, działające społecznie w „żelaznym” składzie: prof. Kazimierz Wiatr, dr inż. Maciej Stroiński, dr inż. Stanisław Starzak i inż. Cezary Citko.
M.B-S.: W jakim kierunku Pana zdaniem powinien iść dalszy rozwój miejskich sieci komputerowych?
J.Ż: – Użytkownicy oczekują od sieci MAN stabilnego, szerokopasmowego i bezpiecznego dostępu do Internetu, jego zasobów i aplikacji. A to jest uzależnione o ich operatywności funkcjonowania – jakości sprzętu informatycznego i mediów transmisyjnych, utrzymania i rozwoju aplikacji sieciowych oraz rozwoju nowych obszarów aplikacyjnych w różnych dziedzinach nauki. Z tym nierozerwalnie związane są finanse i jakość kadry informatycznej.
Od strony technicznej w MANach należy z pewnością sukcesywnie wymienić przestarzałe technologicznie media światłowodowe. Użytkownicy końcowi powinni mieć przepustowość dostępową na poziomie 1 Gb. Przepustowość przełączników szkieletowych w sieciach MAN i stykowych ze szkieletem krajowym powinny zmierzać do 1 Tb.
Zmieniona rzeczywistość związana z pandemią wymusza nowe podejście do obsługi procesu dydaktycznego, badań naukowych i zarządzania uczelniami. Skutkować to będzie nadal koniecznością wprowadzania nowych rozwiązań informatycznych w sieciach MAN. Niezbędna jest kontynuacja rozwoju różnorakich nowych aplikacji sieciowych z wykorzystywaniem specjalistycznych laboratoriów, wirtualizacji zasobów i przetwarzania chmurowego.
Docierają do nas informacje o postępach prac w fizyce, mechanice i astrofizyce kwantowej. Nieśmiało wchodzimy w erę komputerów kwantowych i obliczeń kwantowych. Stąd, dla sieci MAN, jak i struktur sieciowych poziomu krajowego i globalnego powstaje potrzeba rozwiązania zagadnień komunikacji kwantowej i wdrożenia w niedalekiej przyszłości Internetu kwantowego.
Pokolenie pionierów sieci MAN i PIONIER sukcesywnie przekazuje pałeczkę kolejnemu pokoleniu wykształconych informatyków. Mam nadzieję, że uporają się oni z powodzeniem z problemami i zagadnieniami wyżej sygnalizowanymi.
M.B-S.: Ponad dwadzieścia lat temu współtworzył Pan również opracowanie dla ogólnopolskiego programu rozwoju infrastruktury informatycznej PIONIER przeznaczonego dla środowiska akademicko-naukowego. Dziś jest Pan członkiem Klub PIONIERa, który powstał m.in. w celu utrwalania historii Konsorcjum PIONIER i jego zasadniczej roli w budowie infrastruktury informatycznej Nauki Polskiej, a także wykorzystania wiedzy fachowej czy kompetencji menadżerskich i doświadczenia zawodowego. Proszę powiedzieć, czy czuje się Pan spełniony zawodowo mając tak duże sukcesy i przyczyniając się do rozwoju tak istotnych kwestii?
J.Ż: – Mogę powiedzieć, że siec PIONIER stała się w pewnym okresie mojego życia jego immanentną składową. Od początku powstania uczestniczyłem aktywnie w jej działalności. Brałem udział w szeregu projektach badawczo-rozwojowych PIONIER, m.in. jako lokalny koordynator merytoryczny projektów PLATON, NEWMAN, MAN-HA. Od początku działalności sieci PIONIER, aż do przejścia na emeryturę, jako przedstawiciel regionu toruńskiego pracowałem w latach 2004-2018 w Radzie Konsorcjum PIONIER, jako jej członek. Stąd miałem możliwość czynnego uczestnictwa w unikalnych pracach badawczo – rozwojowych. Mogłem również aktywnie działać i współkreować kierunki rozwoju infrastruktury informatycznej sieci PIONIER.
Z perspektywy mojej długoletniej pracy w Uniwersytecie Mikołaja Kopernika i związanej z nią wieloletniej działalności w ramach sieci PIONIER mogę jednoznacznie potwierdzić, że czuję się w pełni spełniony zawodowo. Składa się na to satysfakcja merytoryczna i uznaniowa. Dotyczy ona również pracy w „Geofizyce” i mojej Alma Mater Politechniki Gdańskiej. Przytoczę dwa epizody, jeden z początków pracy zawodowej, drugi po jej zakończeniu.
Pierwszy dotyczył pomiarów satelitarnych. Jako „świeżo upieczony” inżynier Politechniki Gdańskiej byłem na 2-miesięcznym szkoleniu i wykładach w Magnavox Research Laboratories i NASA w Los Angeles z zakresu systemu Navy Navigation Sattelite System „Transit” (globalny system nawigacji satelitarnej zbudowany w 1962 roku, wykorzystywany pierwotnie przez marynarkę wojenną USA dla potrzeb kierowania okrętów podwodnych wyposażonych w rakiety typu „Polaris”). Pracując w „Geofizyce” na OH „Kopernik”, w wolnym czasie wykonałem unikalne pomiary przesunięcia tego samego punktu pomiędzy odwzorowaniem wynikającym z elipsoidy NWL-8 (system „Transit”) a odwzorowaniem Merkatora (wojskowe mapy). Wyznaczone w Gdyni-Oksywiu wypadkowe przesunięcie wynosiło 252 m. Metodykę i wyniki pierwszych tego typu pomiarów w Polsce opublikowałem w „Przeglądzie Morskim” i zaprezentowałem zaskoczonej kadrze dowódczej w Wyższej Szkole Morskiej. Były one bardzo istotne z wojskowo-obronnego punktu widzenia.
Drugi epizod miał miejsce miesiąc temu. Jako absolwenci odbieraliśmy honorowe dyplomy Politechniki Gdańskiej 50 lat po ukończeniu Wydziału Elektroniki. Dodatkowo nieliczni i rozpoznawalni w życiu publicznym absolwenci zostali uhonorowani medalem pamiątkowym Politechniki Gdańskiej. Znalazłem się wśród wyróżnionych, otrzymując medal z podobizną 2 uczonych: Jana Heweliusza i Daniela Farenheita. Oba te epizody związane z pracą telekomunikacyjną i informatyczno-sieciową są cząstką mojej ogólnej satysfakcji zawodowej.
Na zakończenie, korzystając z okazji pragnę podziękować Wszystkim, z którymi miałem okazję współpracować, budując dzieło jakim jest PIONIER i współpracujące z nim sieci MAN. Nawiązane z wieloma osobami kontakty merytoryczne w okresie 30 lat przerodziły się w przyjaźnie, co stanowi wartość dodaną PIONIERa.